Pasjonaci astrologii mogą zdziwić się na wieść, że to właśnie sierpień (a nie lipiec) jest pod znakiem raka. Gdyby jednak wybrali się w tym miesiącu do Szwecji, szybko przekonaliby się, że właśnie wtedy rak obchodzi swoje największe święto.

Przysmak, którym wszyscy się raczą

W Szwecji ósmy miesiąc roku z powodzeniem mógłby nazywać się Kräftskiva. Dla każdego – kto niemal przez cały sierpień bawi się wśród znajomych odzianych w papierowe śliniaki i czapeczki z wizerunkami czerwonych skorupiaków, a przy tym głośno pochłania ich kolejne porcje – takie skojarzenie jest zupełnie naturalne. Sierpień to biesiady i raki. Jeśli lubi się jedno i drugie, na ten czas trzeba się przenieść do Szwecji.

Tam gdzie raki zimują

Szwedzi kochają raki. Na tym tradycyjnym przysmaku wychowało się wiele pokoleń. W XVIII wieku delektowano się nimi głównie na salonach. W tamtych czasach krystalicznie czyste wody szwedzkich jezior pełne były smacznych skorupiaków. Zajadano się nimi nie tylko na miejscu w kraju, ale i poza granicami Szwecji. Ten osobliwy smakołyk od dawien dawna znany był już w całej Europie. Menu najlepszych europejskich restauracji nie mogło obyć się bez szlachetnych raków, które na talerz smakosza często przybywały prosto z północnych rejonów Starego Kontynentu. W Szwecji były one swoistym skarbem narodowym, z którego mieszkańcy mogli być dumni. Niestety, początek XX wieku przyniósł wstrząsające wieści i ogromne rozczarowanie dla amatorów szlachetnego mięsa – za sprawą zabójczej zarazy szwedzkie raki szlachetne w oka mgnieniu zaczęły znikać ze słodkowodnych zbiorników. Sposób na ochronę gatunku był tylko jeden – należało znacznie ograniczyć połowy. Restrykcje okazały się niezwykle surowe, gdyż od tamtej pory raki można było łowić jedynie przez dwa miesiące w roku – w sierpniu i we wrześniu.

Kraina pełna szczypiec

Whole Lobster - shallow dofŁatwo sobie wyobrazić, że wprowadzony z dnia na dzień zakaz był dla Szwedów ciężką do przełknięcia pigułką. W ciągu roku nie można było jednak zrobić nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość i czekać na otwarcie sezonu. To niemożliwie długie oczekiwanie sprawiło, że na samą myśl o rakach Szwedom bardziej niż kiedykolwiek błyszczały oczy i pracowały ślinianki. Kiedy zbliżał się moment wyławiania skorupiaków z jezior, podekscytowanie mieszkańców sięgało zenitu. Wizja spełnienia tak długo wyczekiwanej, niczym nieograniczonej konsumpcji ulubionych delikatesów dostarczała wszystkim sporej radości. W takiej atmosferze rozpoczęcie sezonu (Kräftpremiären) szybko stało się wielkim, wspólnie obchodzonym świętem. I tak, w sierpniu Szwecja momentalnie zamieniała się w krainę pełną szczypiec. W restauracjach, domach, ogrodach, na podwórkach – niemal wszędzie można było spotkać wesołą grupkę smakoszy, skupioną wokół pękatych półmisków po brzegi wypełnionych skorupiakami. Kultywowany cyklicznie zwyczaj nie osłabł nawet wówczas, kiedy za sprawą importu z Ameryki, Turcji i Hiszpanii raki znów można było jeść przez cały rok. Również po 1994 r., kiedy zakaz połowu poza sezonem został całkowicie zniesiony, święto przetrwało i ostatecznie na stałe wpisało się w narodową tradycję Szwedów.

Rakomania

2 l wody

0,25 dl soli

4 kostki brązowego cukru

1 dl piwa

koper

Zalewę należy zagotować, następnie dodać koper. Całość podgrzewać przez 10 minut. Do schłodzonej zalewy włożyć raki i zostawić w lodówce. Nieborak rak opanowuje dziś szwedzki przemysł na długo przed swoim świętem. Sklepy pełne są specjalnych gadżetów. Nawet jeśli smak raka nie leży w czyimś guście, w dobrym tonie jest jednak posiadanie świątecznych akcesoriów. Ogrody są więc przystrojone specjalnymi lampionami, na których oprócz raków wymalowany jest także księżyc w pełni, kuchenne szafki zapełniają się nożami do skorupiaków, misami, kubkami i kieliszkami pełnymi rakowych akcentów, a biblioteczki zyskują kolejne edycje śpiewników z tekstami „rakowych” piosenek. Profesjonalnie przygotowani do świętowania Szwedzi spotykają się wieczorami na świeżym powietrzu i w towarzystwie rodziny, przyjaciół, sąsiadów przystępują do ucztowania. Uczestnicy imprezy nakładają papierowe śliniaki i czapeczki (oczywiście z wizerunkami raków) i zabierają się za wysysanie z pancerzy i szczypiec kawałków ulubionego mięsa. W czasie pałaszowania obowiązkowe jest głośne siorbanie oraz częste popijanie potraw mocnymi trunkami. Tradycyjne napoje to piwo oraz aquavit – szwedzka narodowa wódka. Nieokiełznanej, radosnej konsumpcji towarzyszą dźwięki ludowej muzyki i wspólne, donośne śpiewy. Widok ten zachwyca zagranicznych turystów, którzy szczęśliwie zjawili się w Szwecji właśnie w tym okresie. Zabawy do białego rana na długo pozostają w pamięci, jeśli oczywiście ktokolwiek potrafi zachować umiar w warunkach tak sprzyjających swawolom!

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o kulinariach ze Szwecji, zajrzyj tu: Sezon śledziożerców

Katarzyna Anosowicz