Oryginalny, drewniany konik Dalahäst wyrabiany jest w prowincji Dalarna w środkowej Szwecji. Ta historyczna część kraju słynie chociażby z tego, że była areną dla dwóch narodowych powstań – w XV i XVI wieku. W Dalarnie rośnie też najstarsze drzewo świata, które ma dziś około 9550 lat. Swoją długowieczność z pewnością zawdzięcza wielu splotom okoliczności. Na przykład temu, że jest świerkiem, a nie wzrastającą w okolicy jeziora Siljan sosną. Rzeźbione w drewnie koniki z Dalarny mają od wieków sosnowy rodowód.

Kurhany wikingów na wyspie Solleron

Jezioro Siljan jest piękne. Jest szóstym co do wielkości jeziorem w Szwecji. Jego wody wypełniają krater, odcisk po meteorycie, który spadł w to miejsce miliony lat temu. Gdzieś pośrodku znajduje się wyspa Solleron. Tu, z daleka od zgiełku świata, w spokoju i ciszy spoczywają zapomniane bogactwa. Znalezione w 1921 roku kurhany Wikingów datuje się na VIII-XI wiek.

Trochę młodszy jest drewniany kościółek, który należy do starszyzny lokalnej architektury. W tym roku kończy 479 lat. Do kościoła dopływa się łódką. Taką samą, jak przed wiekami. Na wyspie, trudno powiedzieć od kiedy, działa tradycyjna stocznia, w której średniowiecznymi metodami produkowane są „kościelne łodzie”. Okolica jeziora Siljan to miejsce pełne duchów i ludzi żyjących na pograniczu światów. Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość stapiają się tu w jedną plamę.

W sosnowych lasach od wieków przemykają cienie drwali. Mężczyźni ścinają drzewa, z których powstają łodzie, zegary i zabawki. W tych zaklętych i zamglonych borach niektóre sosny są znakowane. Te najbardziej dorodne, po kilku latach trafią do tartaku, zostaną podzielone na drobne bloki i w rękach wykwalifikowanych rzemieślników zamienią się w słynne, drewniane konie.

Początki drewnianych koników z Dalarny

Na terenach dzisiejszej Szwecji konie miały pojawić się ponad 4000 lat temu wraz z przedstawicielami kultury ceramiki sznurkowej, zwanej niegdyś kulturą toporów bojowych. Tamtejsi ludzie eneolitu od razu dostrzegli potencjał drzemiący w zwierzętach i szybko je udomowili. Konie, wykorzystywane zwłaszcza do transportu, stały się symbolem siły, lojalności i odwagi. Postrzegane były również jako istoty o niezwykłej mądrości i intuicji. W Skandynawii wierzono, że są święte.

Trudno jednoznacznie określić, kiedy wystrugano w Dalarnie pierwszego drewnianego konika. Najstarsze oficjalne wzmianki, potwierdzające istnienie Dalahäst, pochodzą z czasów, kiedy zabawki były już popularne. W 1624 roku, biskup Västerås, miał wygłosić płomienne kazanie, w którym piętnował nabywanie grzesznych towarów, jakie sprzedawano na okolicznych targowiskach marketach. Na liście zakazanych przedmiotów znajdował się między innymi drewniany konik. Zabawce przypisywano wtedy magiczne moce, które przez chrześcijańskich duchownych utożsamiane były z grzechem i działaniem Diabła.

W latach 60. XVII wieku toczyły się w Szwecji liczne procesy, w których kobiety oskarżane były o wykorzystywanie drewnianych zabawek do rytuałów czarnej magii.

Z postępowania prowadzonego w Mora (w prowincji Dalarna), wynika, że okoliczne dzieci miały się bawić konikami pochodzącymi prosto z góry Blåkula, gdzie podobno w czasie nocy Walpurgii zlatywały się rozpustne czarownice i uczestniczyły w diabelskich sabatach.

Sleipnir z czterema nogami

Zatem – jak wszystko, co bierze swój początek w Dalarnie – dawno, gdzieś pośród zaklętych i zamglonych borów otaczających jezioro Siljan, zaczęto wycinać pierwsze drewniane konie. Zgodnie z podaniami, tradycję zapoczątkowali miejscowi drwale, którzy podczas srogich zimowych nocy, oddaleni od swoich rodzin i domowego ogniska, zabijali czas strugając dla dzieci małe koniki. To, że w ich rękach powstawały właśnie te, a nie inne zwierzęta było ponoć zupełnie naturalne, jako, że konie towarzyszyły mężczyznom w ich leśnych wędrówkach, były ich jedynym towarzyszami i stanowiły nieocenioną pomoc w transporcie drewna.

Dalahäst jako symbol Szwecji

Do dzisiaj żyje przekonanie, że Dalahäst był wzorowany na ośmionogim koniu Odyna, noszącym imię Sleipnir. Kary rumak skandynawskiego boga wojny, poezji, wiedzy i mądrości uznawany był za najszybszego na całym padole konia, który posiadał zdolność galopowania po morzach i nieboskłonach. Takiej interpretacji przeczy jednak fakt posiadania zaledwie czterech nóg, a nie jak Speipnir ośmiu, przez figurki wyrabiane w Dalarnie. Związek Dalarny ze starymi wierzeniami wciąż jednak wydaje się być silny, a ich wpływy nadal widoczne w interpretacjach zastanej rzeczywistości.

Koń to pieniądz

Kolorowe konie z sosnowego drewna stały się szybko symbolem Dalarny. W XIX wieku ich produkcja gwałtownie wzrosła. Przyczyną była prawdopodobnie bieda. W regionie, w którym wytwarzano drewniane meble i zegary, resztek produkcyjnych było pod dostatkiem. Wykorzystanie drewnianych odpadków i wystruganie z nich małego konika właściwie nic nie kosztowało. Zatem w wioskach Bergkarlas, Risa, Vattnas, Nusnäs mieszkańcy nie marnotrawili czasu i z nożykiem w rękach spędzali wolne popołudnia. Kolorowe konie stały się towarem pożądanym przez wędrownych handlarzy, a dla mieszkańców pewnym środkiem płatniczym. Struganie i malowanie drewnianych koników przemieniło się w największą gałąź lokalnego przemysłu.

W produkowaniu przyszłych „narzędzi płatniczych” rodzicom pomagały dzieci. Znana jest historia braci Olsson z Nusnäs, którzy każdego dnia po powrocie ze szkoły siadali w swych izbach i strugali koniki. Chłopcy szybko dostrzegli potencjał, jaki kryje się w tych ręcznych robótkach. Zaryzykowali więc całe swoje oszczędności, wzięli pożyczkę życia i postawili wszystko „na jednego konia”. Bracia Olsson pewnie zainwestowali w drewniano-koński biznes. Był rok 1928, a Nils i Janne mieli 13 i 15 lat. Za 400 pożyczonych koron, chłopcy kupili piłę taśmową do wstępnego wycinania, a z sierści wiewiórek zrobili pędzelki do malowania swoich koników.

Rodzinny biznes przechodził z pokolenia na pokolenie. Dziś produkcją koników zajmują się wnuki przedsiębiorczych braci. Mówi się, że tylko w wiosce Nusnäs położonej nad jeziorem Siljan powstają jedyne oryginalne Dalahäst. Inni dopowiadają, że te prawdziwe powstają jedynie w rękach rodziny Olsson. Ich firma produkuje dziś 250.000 koni rocznie.

(Z)ręczna produkcja

Jeszcze tylko o tym jak powstają konie. Kiedyś wykorzystywano nikomu niepotrzebne odpadki drewna, dziś do produkcji Dalahäst wybierane są najlepsze sosny. Wyselekcjonowane, ścięte drzewa porcjowane są na bloki, które trafiają pod zęby piły taśmowej.Tą wycina się wstępny kształt konia. Następnie, tylko za pomocą zwykłego nożyka, wykwalifikowani rzemieślnicy wykańczają w swych rękach każdego, pojedynczego Dalahäst. Kiedy proces cięcia dobiega końca, konie zanurzane są w farbie gruntującej i poddawane dokładnemu polerowaniu. Tylko idealnie gładkie zabawki zanurzane są w kolorowej farbie i oddawane w ręce mistrzów wzornictwa.

Oryginalne Dalahäst malowane są przez nich stylem, który nawiązuje do tradycyjnego kurbits. Styl ten miał powstać ok. 150 lat temu, a za jego autorkę uważa się słynną dekoratorkę z Mory – Stickå-Erik Hansson. Swoje konie malowała jednym pędzelkiem, na którym znajdowały się zawsze dwa różne barwniki. Zabieg był prosty, a efekt dobry, dlatego Dalahäst maluje się tak do dziś.

Łatwe i trudne

W 1939 roku podczas słynnej Wystawy Światowej w Nowym Jorku, projektant szwedzkiego pawilonu postanowił ustawić przed nim gigantycznego Dalahäst. Koń wzbudził zainteresowanie i zdecydowanie spodobał się międzynarodowej publiczności. Tego roku Dalahäst zaczął swoją światową karierę. W następnym, do Nowego Yorku została zaimportowana, oszałamiająca jak na tamte czasy, liczba 20.000 figurek. W drugiej połowie XX wieku Dalahäst stało się niekwestionowanym symbolem Szwecji.

Kupić dziś drewnianego konika można bardzo tanio i łatwo. Chyba trudniej jest za to uzmysłowić sobie, że każdy pojedynczy Dalahäst to fragment sosny, która rosła w zaklętych i zamglonych borach nad jeziorem Siljan i w całości należy do świata, w którym przeszłość, teraźniejszość i przyszłość stapia się w jedną plamę… A to już metafizyka.

Marzysz o pamiątce ze Szwecji w postaci konika z Dalarny? Nie czekaj i sprawdź nasze rejsy promem do Szwecji!

Katarzyna Anosowicz