Niewiele narodów potrafi biesiadować tak jak Szwedzi. Najsłynniejsza uczta wielkanocna odbyła się w Kalmarze w 1568 roku. Przy stole zastawionym homarami, rybami, jabłkami, marcepanem oraz dekoracjami z wielkich wypchanych ptaków zasiedli Gustaw Waza i jego najstarsi synowie: Eryk XIV i Jan III. Królewska rodzina spożyła jednak świąteczny posiłek bez użycia widelców, gdyż za bardzo przypominały one diabelskie widły.

Do historii przeszła także ostatnia uczta Adolfa Fryderyka z 1771 roku. Szwedzki król skonsumował wówczas: homara, kawior, wędzone śledzie, kiszoną kapustę, zupę kapuścianą, szampana i aż 14 słodkich bułeczek maczanych w gorącym mleku, co przyprawiło go o zawał serca.

A jak przebiegają przyjęcia dzisiejszych Szwedów? Czy są równie huczne i czy wiążą się z nimi wyjątkowe rytuały?

Imbryk pełen cukierków

Wielu okazji do gromadzenia się przy stole i wspólnego ucztowania dostarczają święta Wielkiejnocy. Wielkanocne przyjęcia Szwedów dziś co prawda nie są tak wystawne jak utrwalone na kartach historycznych ksiąg królewskie uczty, za to biesiadowanie rozpoczyna się już w Wielki Piątek. Na stole udekorowanym narcyzami, brzozowymi gałązkami i barwionymi piórkami pojawiają się wtedy najróżniejsze potrawy z łososia, upamiętniające sześciotygodniowe rybne posty sprzed reformacji. W przeciwieństwie do spożywanych dawniej łososiowych grzbietów czy sztokfiszy, współczesne dania z tej ryby uchodzą jednak za wykwintne. W Wielką Sobotę podaje się bardziej zróżnicowane potrawy, takie jak pieczeń jagnięca, jajka czy śledzie. Dzieci odwiedza zaś „wielkanocny zajączek”, który obdarowuje je kartonowymi pisankami pełnymi słodkości. Wbrew pozorom nie jest to jedyna okazja do zgromadzenia imponujących zapasów cukierków. Podczas Wielkanocy przebrane za wiedźmy dziewczynki w wieku od 7 do 12 lat pukają bowiem także do drzwi sąsiadów prosząc o słodycze i drobne monety. Małe wiedźmy zbierają datki do chwili aż ich imbryki lub koszyczki zapełnią się po brzegi. W zamian rozdają wielkanocne listy i ręcznie robione laurki, a ich odwiedzinom nieodmiennie towarzyszy okrzyk: „Glad Påsk!” („Wesołej Wielkanocy”). Obyczaj ten wyrósł z legend, zgodnie z którymi w każdy Wielki Czwartek do Blåkulla miały przylatywać czarownice, pragnące zwerbować nowe adeptki i spotkać się z diabłem.

-> O szwedzkich tradycjach wielkanocnych przeczytasz tu: Påsk, czyli Wielkanoc po szwedzku <-

Sierpień pod znakiem raka

Oryginalną tradycją, której nie kultywuje się w żadnym innym państwie Europy, jest wyprawianie rakowych uczt, znanych jako kräftskiva. Szwedzi urządzają je podczas dorocznego Święta Raków, rozpoczynającego się po drugiej środzie sierpnia i trwającego aż do końca lata. Data rakowej premiery związana jest z dawnym zakazem odławiania skorupiaków, który upływał właśnie w tym okresie. Już na początku miesiąca witryny sklepów przypominają o nadchodzącym święcie. Pojawiają się w nich papierowe talerzyki, fartuszki, chorągiewki, baloniki, obrusy oraz serwetki z rakowymi motywami, specjalne noże do rozcinania twardych skorup, a nawet płyty z piosenkami o rakach i czerwone czapki ze szczypcami. Dzięki tej zabawnej, bogatej oprawie spożywanie raków przybrało w Szwecji postać rytuału, w którym uczestniczy się wraz z całą rodziną i przyjaciółmi.

Tradycyjnie najbardziej pożądanym elementem dekoracji biesiad jest wschodzący na niebie księżyc w pełni. Jeśli jednak zasiadającym do kolacji Szwedom towarzyszy jedynie ciemne sierpniowe niebo, zapalają barwne lampiony, a nad stołem rozwieszają papierowe rozety wyobrażające tarczę księżyca w wersji bajkowej – z oczami, nosem i uśmiechem. Poza rakami ozdobionymi gałązkami kopru i spożywanymi w towarzystwie bagietki lub suchara, podczas uczty podaje się również śledzie, gotowane ziemniaki oraz majonezowo-śmietanową sałatkę z krewetek, zwaną skagenröra. Dania obowiązkowo należy zaś popijać wódką, intonując ulubione piosenki do sznapsa. Sposób śpiewania snapsvisor często zaskakuje turystów. Wspólne muzykowanie nie następuje tu bowiem na skutek wcześniejszego uzgodnienia, lecz rozpoczyna się od spontanicznego powstania i śpiewu jednego z biesiadników, do którego można się przyłączyć, bądź odczekać aż skończy i wystąpić zaraz po nim. Co ciekawe, tradycyjne uczty rakowe przyczyniły się do odrzucenia projektu pełnej prohibicji w Szwecji w 1922 roku. Udało się to dzięki propagandowemu plakatowi Alberta Enströma, który zawierał hasło podkreślające, że podczas prawdziwej kräftskiva każda para szczypiec musi zostać uczczona sznapsem.

Słodki zawrót głowy

Odwiedzających Szwecję turystów zadziwić może dominacja słodkiego smaku, wyczuwalnego niemal we wszystkich potrawach. Szwedzkie upodobanie do cukru wzięło się stąd, że przez lata był on w tym kraju trudno dostępny, co nadało mu rangę dodatku świadczącego o majętności gospodarzy. Tutejsze restauracje do dziś chętnie serwują klientom dojrzewające w miodzie łososie, kandyzowaną szynkę (julskinka) czy śledzie w słodkawych sosach. Innym przejawem tej tradycji jest ustanawianie kolejnych świąt popularyzujących poszczególne słodkie dania. Stosunkowo niedawno, bo 4 października 1999 roku, do kalendarza wpisano kolejne takie święto – Kanelbullens Dag, czyli dosłownie Dzień Cynamonowej Bułeczki. Turyści przyjeżdżający tu po kulinarne inspiracje z pewnością zapamiętają więc, że Szwecja ma słodki smak!

-> O słodkich zwyczajach Szwedów przeczytasz tu: Słodka sobota – zwyczaj godny naśladowania <-

Agnieszka Moroz