Konkurs Piosenki Eurowizji to europejskie wydarzenie muzyczne organizowane już od 1956 roku. Niektóre kraje podchodzą do niego z przymrużeniem oka, inne wcale nie uczestniczą w rozgrywkach, a jeszcze inne wykazują się dużym zaangażowaniem, starannie dobierając swoich reprezentantów. Do tej ostatniej kategorii z pewnością zalicza się Szwecja, gdzie Eurowizja (wraz z poprzedzającymi ją preselekcjami) jest swego rodzaju świętem narodowym. Co sprawia, że Szwedzi tak bardzo kochają ten konkurs?

Wszystko zaczęło się od ABBY

Szwecja uczestniczy w Konkursie Eurowizji od 1958 roku. Pierwszy spory sukces Szwedzi odnieśli już w 1966 roku, kiedy zajęli drugie miejsce z piosenką „Nygammal vals” wykonywaną przez Lill Lindfors i Svante Thuresson. Dalej było już tylko lepiej, gdy w 1974 roku Eurowizję wygrała ABBA z utworem „Waterloo”. Piosenka ta powstała specjalnie na potrzeby krajowych eliminacji do Konkursu Piosenki Eurowizji i oprócz tego, że zdobyła statuetkę za najlepszą piosenkę, stała się także hitem list przebojów w Australii, Austrii, Finlandii, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Belgii, Kanadzie i USA. W 2005 roku, podczas koncertu z okazji 50-lecia Eurowizji, piosenka została uznana za najlepszy utwór eurowizyjny wszech czasów. 

Po wygranej Szwedzi nie spoczęli na laurach, lecz jeszcze bardziej zaangażowali się w konkurs. Efektem było zajęcie trzeciego miejsca w 1983 roku (Carola z „Främling”) i 1985 roku (Kikki Danielsson z „Bra vibrationer”) oraz zwycięstwo w 1984 roku – tym razem dzięki zespołowi Herreys i piosence „Diggi-Loo Diggi-Ley”. Kolejne zwycięstwo przypadło na rok 1991, kiedy to konkurencję pokonała Carola z utworem „Fångad av en stormvind”. W latach 90. Szwecja znalazła się jeszcze trzy razy na podium: w 1995 (Jan Johansen z „Se på mig” zajął 3. miejsce), w 1996 (One More Time z „Den vilda” – również miejsce nr 3) oraz w 1999 roku, który przyniósł Szwedom kolejne zwycięstwo (Charlotte Nilsson z „Take me to your heaven”).

Początek XXI wieku nie był dla Szwecji łaskawy. Złą passę przełamał dopiero Eric Saade, zajmując 3. miejsce w 2011 roku. Dwanaście miesięcy później przyszło długo oczekiwane zwycięstwo, które swojemu krajowi zapewniła Loreen z popularnym do dziś utworem „Euphoria”. Dwa lata później Szwecja znów wróciła na podium (3. miejsce) za sprawą piosenki „Undo” wykonywanej przez Sannę Nielsen, a w 2015 roku zmiotła konkurencję wygraną Månsa Zelmerlöwa, który zachwycił europejską publiczność utworem „Heroes”. Od tamtej pory Szwecja często znajduje się w TOP 10, choć jak na razie bez kolejnych sukcesów. Najniższą zdobytą pozycją było miejsce 22 z 1992 roku, a w 2010 r. reprezentująca Szwecję Anna Bergendahl nie dostała się do finału. Poza tym Szwedzi od lat bardzo dobrze radzą sobie w najpopularniejszym europejskim konkursie muzycznym, o czym świadczy 6-krotna wygrana.

-> Więcej o zespole ABBA przeczytasz tu: ABBA. Historia zespołu <-

Melodifestivalen, czyli Eurowizja przed Eurowizją

Chyba żaden inny kraj nie przywiązuje tak dużej wagi do wyboru swojego reprezentanta. W Polsce preselekcje odbywają się w różny sposób – niekiedy wyboru dokonują widzowie podczas pojedynczego koncertu, a czasem (jak w przypadku Rafała Brzozowskiego) artystę wybiera tajemnicze jury.

W Szwecji od 1959 roku odbywa się Melodifestivalen. Są to krajowe eliminacje do Konkursu Piosenki Eurowizji, które stanowią swego rodzaju święto narodowe. Niektórzy żartobliwie porównują Melodifestivalen do amerykańskiego Super Bowl, gdyż wydarzenie wywołuje podobne emocje. Jest to jeden z najpopularniejszych programów telewizyjnych w kraju, na który Szwedzi czekają przez cały rok. W 2007 r. Melodifestivalen oglądało ok. 4 miliony Szwedów, czyli blisko 45% mieszkańców kraju! Piosenki biorące udział w eliminacjach z miejsca stają się hitami list przebojów, dlatego jest to wydarzenie istotne dla szwedzkiego rynku muzycznego.

Reprezentant kraju zostaje wybrany nie podczas jednego, a dopiero po sześciu koncertach! Przez cztery soboty miesiąca Szwedzi śledzą ćwierćfinały. Osiem piosenek, które zajęły 3. i 4. miejsce w ćwierćfinałach walczy następnie w dwóch półfinałach, a cztery najlepsze utwory trafiają do finału. Zwycięzca finału zostaje ogłoszony reprezentantem Szwecji w Konkursie Piosenki Eurowizji. Wybór reprezentanta trwa kilka tygodni. Ciekawostką jest, że w 2018 roku w Melodifestivalen brała udział Margaret, która zajęła 7. miejsce w finale.

Eksperci od Eurowizji

W przeciwieństwie do niektórych krajów, które często wysyłają na Eurowizję debiutantów, Szwedzi podchodzą do konkursu bardzo poważnie. Angażują więc najlepszych tekściarzy, kompozytorów i artystów, co często przekłada się na ich sukces. Szwedzkie podejście warto porównać z Wielką Brytanią, która dysponuje światowej klasy artystami i spokojnie mogłaby rok po roku wygrywać konkurs. Choć artyści z Wysp 5-krotnie zwyciężyli w konkursie, ostatnia wygrana miała miejsce w… 1997 roku. Szwedom, w przeciwieństwie do Brytyjczyków, nie przestało zależeć, a ich zaangażowanie przekłada się na wyniki.

Niektórzy mówią, że Eurowizja to „Szwedowizja”, gdyż obecność Szwedów widoczna jest na każdym kroku. Wiele krajów zwraca się do nich o pomoc w skomponowaniu utworu, mając nadzieję, że przyniesie im to wygraną. Szwedzi swoje zdolne palce maczali choćby w utworze „Light me up”, z którym Gromee reprezentował Polskę w 2018 roku. Utwór napisali Andrzej Gromala, Lukas Meijer, Mahan Moin i Christian Rabb. Była to prawdziwa polsko-szwedzka kooperacja, gdyż Lukas Meijer wystąpił również jako wokalista. Niestety piosenka, mimo dużej popularności, nie zakwalifikowała się do finału – zarzucano jej słabe wykonanie. Z kolei w 2016 roku Szwedzi skomponowali utwory dla Azerbejdżanu, Czech, Malty i Cypru, a każdego roku można znaleźć coraz więcej szwedzkich nazwisk przy utworach innych krajów.

No więc… dlaczego Szwedzi kochają Eurowizję?

Na szwedzką miłość do Eurowizji składa się zapewne kilka elementów:

  • Melodifestivalen – trwające kilka tygodni krajowe eliminacje gromadzą przed telewizorami ok. 4 miliony osób. Jest to swego rodzaju narodowe święto muzyki, na które Szwedzi czekają przez cały rok, a piosenki biorące udział w preselekcjach z miejsca trafiają na listy przebojów.
  • Dotychczasowe sukcesy – Szwedzi mają na koncie 6 wygranych, co z pewnością motywuje ich do uczestnictwa i wysyłania coraz lepszych wykonawców. Szwecja tylko raz nie zakwalifikowała się do finału (2010), za to sześć razy zajęła 3. miejsce i raz znalazła się na drugiej pozycji.
  • Zaangażowanie – wiele europejskich krajów podchodzi do konkursu z dystansem. Nie można tego powiedzieć o Szwedach, którzy nie wysyłają pierwszych z brzegu debiutantów, lecz angażują najlepszych songwriterów, kompozytorów i wokalistów.
  • ABBA – narodowa duma Szwecji zdobyła światową popularność właśnie dzięki Konkursowi Piosenki Eurowizji w 1974 roku. Trudno więc nie podchodzić z sentymentem do festiwalu, który wylansował największy szwedzki zespół.

-> O narodowej dumie Szwedów przeczytasz też tu: To Szwedzi dali światu ABBĘ! <-

Fire Saga, czyli Eurowizja w pigułce

Z powodu pandemii w 2020 roku Konkurs Piosenki Eurowizji został odwołany. Fani wydarzenia dostali jednak niezwykły prezent od amerykańskiego aktora Willa Ferrella. Chodzi oczywiście o film „Eurovision Song Contest: Historia zespołu Fire Saga”. Jest to zabawna komedia, a zarazem swego rodzaju hołd dla Eurowizji. Film opowiada o fikcyjnym zespole Fire Saga, który reprezentuje Islandię. W produkcji pojawiają się największe eurowizyjne gwiazdy, takie jak Netta, Salvador Sobral, Conchita Wurst, Alexander Rybak, Elina Nechayeva, Jamala, Jessy Matador, Loreen czy John Lundvik. Wspólnie wykonują oni największy hit Eurowizji, czyli „Waterloo”.

Skąd pomysł na stworzenie amerykańskiego filmu o europejskim konkursie muzycznym? W wywiadach z dziennikarzami Will Ferrell (którego żona jest Szwedką) opowiadał o swojej fascynacji konkursem i pierwszym zetknięciem z Eurowizją. W rozmowie z Conanen O’Brienem porównał wydarzenie do spotkania Cirque du Soleil z „Idolem”, Las Vegas i Igrzyskami Olimpijskimi. To prawda, że na Eurowizji może zdarzyć się wszystko, jednak z roku na rok coraz więcej krajów decyduje się na utwory, które nie tyle szokują (jak na przykład fińskie Lordi) co świetnie brzmią mimo upływu lat i mogą być śmiało grane w radiu. Jeśli jeszcze nie obejrzałeś „Historii zespołu Fire Saga”, warto nadrobić zaległości. Jest to swego rodzaju Eurowizja w pigułce, która spodoba się zarówno fanom konkursu, jak i osobom, które nigdy wcześniej nie oglądały koncertów lub podchodziły do nich sceptycznie.